ads

Książka historyczna : Tak przyszła wolność

Ta książka opowiada o najważniejszych wydarzeniach walki i walkach, których doświadczył naród polski, aby osiągnąć wolność na początku XX wieku.

Ta książka mówi o najważniejszych konfliktach politycznych i militarnych, które miały miejsce we współczesnej polskiej historii.

  • Rozmiar pliku : 12.3 Mb
  • Numer stron : 235
  • Autor : Hubert Rokoszewski


O ksiazka :

   Nie ma już wśród nas uczestników wydarzeń sprzed dziewięćdziesięciu laty, kiedy to polscy mieszkańcy Wielkopolski zdecydowali się zrzucić pruskie jarzmo - ostatni z nich zmarł w 2005 r., dożywszy sędziwego wieku, 106 lat. Narzucona u schyłku XVIII w. - z różną intensywnością ciążąca im ponadsto lat - została zrzucona w ciągu kilkutygodniowych walk, które w walnym stopniu wpłynęły na decyzje polityczne i kształt zachodniej granicy odradzającego się wówczas państwa polskiego. Walki rozpoczęte 27 grudnia 1918 r. w Poznaniu szybko przeniosły się w głąb Wielkopolski. Rozwinęły się one w trzech kierunkach: północnym, południowym oraz zachodnim, które miały przekształcić się po kilku tygodniach we fronty prusko-wielkopolskiej wojny. 
   W połowie stycznia 1919r. uczestniczyło w niej po stronie polskiej kilkanaście tysięcy żołnierzy, dowodzonych przez niewielu ponad stu oficerów. Nie były to jeszcze oddziały zdyscyplinowane, poddane wojskowemu rygorowi. Nic dziwnego, skoro tworzyli je ochotnicy, którzy choć obeznani z wojennym rzemiosłem (jako żołnierze uczestniczący w dopiero co zakończonej I wojnie światowej), to jednak w atmosferze rewolucyjnej nie zawsze skorzy do poddania się ponownie wojskowym rygorom. Trzeba też podkreślić, że w oddziałach powstańczych dominowali chłopi, robotnicy rolni, robotnicy i rzemieślnicy. Powstanie miało więc bez wątpienia charakter plebejski, i to go odróżniało od wcześniejszych polskich insurekcji - poczynając od pierwszej kościuszkowskiej, po listopadową i na styczniowej kończąc. I to też sprawiło, że (oprócz wykorzystania osłabienia zaborcy i politycznego wsparcia ze strony sojuszniczej Francji) okazać się miało jedynym zwycięskim z licznych polskich zrywów narodowych. 
   To miało się niebawem zmienić, gdy pod dowództwem gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego przystąpiono do tworzenia regularnej, opartej na dyscyplinie armii, która w połowie 1919 r. miała liczyć już ok. 100 tys. oficerów i żołnierzy. Jej jednostki włączone do struktur wojska polskiego w 1920 r. wzięły udział we włączanie w skład państwa Pomorza a później w zwycięskiej wojnie polsko - bolszewickiej. 
   Powróćmy jednak na zachód Wielkopolski. Tam w czasie rozstrzygnąć się miały losy mieszkańców miast i wsi powiatów babimojskiego (z siedzibą w Wolsztynie), nowotomyskiego, międzychodzkiego oraz międzyrzeckiego. We wszystkich z nich (oprócz tego ostatniego) wprawdzie przeważała liczebnie ludność polska, to jednak żywioł niemiecki był tam silniejszy niźli w głębi Wielkopolski. Stąd też dla tego kierunku walk powstańczych rolę szczególną odegrał Grodzisk. Tam właśnie dzięki energii i zdolnościom porucznika Kazimierza Zentkelera, który mimo odniesionych na froncie ran - zwolniony z armii niemieckiej jako inwalida - z kilku lokalnych oddziałów (z Opalenicy, Buku, Wielichowa) zbudował zręby zachodniej rubieży powstańczej i kierował (wsparty o kij) walkami o strategiczne cele na tym froncie: Wolsztyn, Nowy Tomys'1 oraz Zbąszyń i Międzychód. Choć nie wszystkie udało się osią­ gnąć, to jednak czynem zbrojnym zdołano uzyskać bardzo wiele - pozycje polskie przesunięte zostały po linię Obry i przejęto kontrolę nad na bardzo ważnymi węzłami komunikacyjnymi.
   Niezwykle ważnym fragmentem tego frontu zmagań powstańczych był odcinek wolsztyński. Zdobycie w dniu 5 stycznia 1919 r. Wolsztyna było istotnym krokiem wiodącym do osiągnięcia powstań­ czych celów w zachodniej Wielkopolsce. Nie ulega więc wątpliwości, że w obliczu rocznicy wybuchu powstania należy również przypomnieć o jego lokalnym, ale istotnym przecież w szerszym - wielkopolskim i ogólnopolskim - wymiarze. O tym fragmencie zmagań powstańczych napisano już sporo. Mamy do dyspozycji zarówno relacje uczestników tych zdarzeń, jak i ich rekonstrukcje ze strony historyków, którzy poświęcili im wiele miejsca tak w opracowaniach syntetycznych, jak i lokalnych opisach powstańczych zmagań. 
   Wśród tych pierwszych wymienić należy wspomnienia Stanisława Siudy1 oraz Edmunda Smierzchalskiego2, jak również Stanisława Tomiaka3 i Kazimierza Szczęśniaka.4 Zajęli się nim również historycy. Takich prób opisu zdarzeń, które wówczas rozegrały się na Ziemi Wolsztyńskiej mamy również kilka, wśród których najpełniejszą i najlepszą ciągle pozostaje synteza, która przed trzydziestu laty wyszła spod pióra Antoniego Czubińskiego.5 Później powstało kilka opracowań bardziej szczegółowych, wśród których na wspomnienie zasługuje przede wszystkim opracowanie Joachima Benyskiewicza i Hieronima Szczegóły.6 Toteż wydawca nie miał łatwego zadania z podjęciem decyzjico winien zaproponować Czytelnikowi. Jedno nie ulegało wątpliwości - opracowanie winno być w miarę syntetyczne i jednocześnie zawierać część dokumentacyjną (źródłową), które ma nie tylko być rekonstrukcją zdarzeń sprzed lat, ale również obejmować żywe świadectwa z tego okresu. Winno więc służyć informacją o tych wydarzeniach, ale również spełniać rolę dydaktyczną. 
   To wymagało uwzględnienia kilku racji, stąd też dylemat przed jakim stanęli wydawcy - które z najnowszych opracowań poświęconych powstaniu wielkopolskiemu na Ziemi Wolsztyńskiej (powstałych jako prace magisterskie na Uniwersytecie w Poznaniu) udostępnić Czytelnikowi - bardzo obszerne i źródłowe studium Tomasza Opaski (z 2007r.), czy też znacznie krótsze, bardziej syntetyczne Huberta Rokoszewskiego (z 2004r.). Wybór nie był łatwy, decyzja o wydaniu tej drugiej pracy wraz z dokumentacją źródłową zgromadzoną przez zasłużonego dla poznania dziejów regionu, zmarłego w 1988 Kazimierza Żurka jest próbą pogodzenia (a to nie zawsze jest udane) obu racji - aby w miarę pełnie przedstawić te jedne z najważniejszych wydarzeń, które przed dziewięćdziesięciu laty rozegrały się na Ziemi Wolsztyńskiej. 
   Można mieć nadzieję, że za dziesięć lat, kiedy obchodzić będziemy stulecie czynu powstańczego uda się Czytelnikom przedstawić dzie­ ło, które będzie pozbawione wad tego, które obecnie otrzymuje do rąk. O tym,, że jest to możliwe, s'wiadczyć może choćby to, iż gruntowne badania potrafią zweryfikować zdawałoby się nie podlegają­ ce wątpliwościom ustalenia dotyczące strat poniesionych przez powstańców wielkopolskich. Wynika z nich, że dotychczasowe konstatacje (jeszcze z lat 30. XX w.) musza być dość istotnie zweryfikowane.7 Miejmy więc nadzieję, że kolejne opracowanie poświęcone zmaganiom powstańczym na Ziemi Wolsztyńskiej będzie jeszcze pełniejszym i lepszym, niźli to które obecnie trafia do rąk Czytelników.



Prześlij komentarz

0 Komentarze