ads

Historia książka : Wyparte historie XIX wieku

Ta książka mówi o najważniejszych zduszonych wydarzeniach, których historia nie ujawniła w XIX wieku, a które stanowiły radykalne zmiany na świecie.


  • Rozmiar pliku : 2MB
  • Numer stron : 323
  • Data wydania : 2017

Zawartość

XIX wieku | 8
  • METODA I REWOLUCJA
  • Walter Benjamin i rozstrajanie nawyków historyka | 16
  • Polityczność metodologii a polityczność przedrewolucji. Tocqueville, emancypacja i krytyka konserwatywnej historiografii | 24
  • PROLETARIUSZKI
  • Służba i milczenie | 64
  • Zaczęłam filozofować, rozmyślać, szukać odpowiedzi na dręczące mnie kwestie”. Wspomnienia Edwardy (Etli) Bomsztyk: biografia, emancypacja, polityka| 44
  • AUTONOMIA PROLETARIATU
  • Bramy raju | 132
  • Ouvriers, proletarjat czy stan czwarty? Konceptualizacja klasy robotniczej w kręgach polskiej lewicy (1832-1892) | 160
  • Socjalistyczne i komunistyczne broszury we Francji w latach 1840-1844 | 195
  • LITERATURA I WALKA KLAS
  • Rimbaud i historia przestrzenna | 215
  • Pańszczyzna i przemoc. Historie literackie i wspomnieniowe z XIX wieku | 237

  • ALTERNOWO CZESNOŚĆ
  • Moral Scens from Urban Life: Moral Perception of Modernity in Imperial Brazil | 269
  • VARIA
  • Podążaj za szczurem. Od nekropolityki do teorii międzygatunkowej kohabitacji | 305


Wyciągi z książki

Autonomia proletariatu :
   Jedno dzieli się na dwa. Jak jednak rozumieć ten podział dnia i nocy, ów rozłam naznaczający obraz krzepkiego robotnika? Być może tak, jak pewien kronikarz pisma saint-simonistów Le Globe1, który październikowego wieczoru roku 1831 postanowił wmieszać się w tłum mężczyzn i kobiet z ludu, robotnic i czeladników zebranych w sali teatru Funambules2. Jeśli pantomima Deburau wydała się dziennikarzowi szczególnie znacząca, to z pewnością dlatego, że była ona rodzajem przedstawienia, jakie lud wystawiał sam przed sobą.

   Ten człowiek jest ich aktorem, jest sobowtórem ludu – wraz z nim to sam lud wchodzi na scenę, i to lud prawdziwy. Blednie przy nim zbieranina nic nieznaczących statystów w ludowych strojach, którzy mieli tłoczyć się za plecami teatralnych bohaterów. […] W farsach tego człowieka jest jednak nuta goryczy i smutku. Śmiech, który wywołuje, który tak szczerze dobywa z piersi, okazuje się na koniec raczej bolesny. 
   Ubawiwszy nas setnie na tyle sposobów, ukazawszy całą swą oryginalność i komizm, biedny Deburau, czy raczej – biedny lud! – upada całym swym ciężarem w podległość, uniżoność i służalczość, w których zastaliśmy go na początku sztuki i skąd, poza momentami odgrywanej dla nas komedii, nie wzbił się ani na chwilę. Żegnaj Pierrocie! Żegnaj Gilles! Żegnaj Deburau! Żegnaj ludzie, do jutra! Jutro do nas wrócisz, z tą samą nędzą i tymi samymi wygłupami, tak samo niezdarny, nieporadny, niedouczony, przedmiot kpin bumelantów, których sam karmisz. Oto twoje życie,
twój dramat, który nie ustaje nigdy! (Le Globe 1831) 

   Publicysta dobrze zrozumiał lekcję swojego przywódcy Enfantina3: to w teatrze, tej nowej świątyni ludowych aspiracji, spotkać można lud robotniczy, który żyje swoim własnym życiem. 
   Sekret dwoistości ludu komentator dostrzegł właśnie w jego stosunku do widowisk i w przemianach jego Sobowtóra.       Jednak wybór spektaklu i interpretacja, jaką nadaje się prawdzie owej ludowej pantomimy – prawdzie po raz kolejny milczącej – sprowadza początki nowego teatru do nieco starszej metafory. Na scenie Funambules dziennikarz Le Globe
spostrzegł, jak dramat entuzjastycznych dni lipca 1830 roku i ich gorzkich następstw obrócony zostaje w komedię. W porywach i upadkach Deburau dostrzegł on ilustrację głównego wątku saint-simonistycznej propagandy: paryski lud walczył o nic, czy raczej – walczył o marzenie, o sprawę, którą dopiero wcielić trzeba w życie. Jednak po swych trzech dniach chwały lud ten popada z powrotem w jeszcze gorszą nędzę.
   Wydźwignie się z niej dopiero, gdy zdoła tchnąć w dzieła pacyfistycznych armii pracy tę chwałę i energię, o której śni wieczorami i którą trwoni w skazanych na porażkę, kilkudniowych zrywach. Ta opowieść jest jednak czymś więcej niż tylko rozliczeniem z pomysłami na produktywne przekierowanie buntowniczej energii barykad (przykładem takich pomysłów mogłyby być owe „pokojowe rozruchy”, kiedy to każdej pierwszej niedzieli miesiąca strajkujący i żołnierze gwardii narodowej proszeni byli o to, by „zapał i trud, który zużyć mieli czy to na zakłócanie porządku publicznego, czy na jego przywrócenie”, włożyli raczej w prace publiczne; Béranger 1832). Zaprezentowany tutaj obraz ludu idzie dalej niż założenia saint-simonistów. Figura ludu, przedstawianego jako przedmiot zarówno wyzysku, jak i pogardy, ofiara oszustw i ignorancji powiązanych z jego własnym ciężarem jako klasy producentów i żywicieli, w swym podwójnym wizerunku łączy się z obrazem ludu-dziecka, marzenie o swojej własnej emancypacji obracającego w grę, gdy staje w obliczu silniejszych, zaś przed samym sobą – w kpinę; to figura ludu będącego wspólnikiem swego własnego podporządkowania, zapewniającego mu jedynie możliwość wyobrażonych zaprzeczeń i symbolicznych odwróceń: ucieczek do teatru i na goguette4, do kilkudniowych insurekcji, których efemeryczne zwycięstwa zdają się odtwarzać dawną funkcję karnawałow i charivari5, polegającą na chwilowym odwróceniu ról, niezbędnym do reprodukcji równowagi między dominującymi i zdominowanymi.

Prześlij komentarz

0 Komentarze