ads

Future - najnowsze powieśc autora metra 2033

Jedna z ciekawych i tajemniczych powieści, w których pisarz opowiada o tym, jak przeżył swoje przyszłe życie w horyzoncie 2033, A ten oparty jest na jego spostrzeżeniach, czytaj dalej, aby dowiedzieć się więcej.

Future - najnowsze powieśc autora metra 2033

  • Numer stron : 555
  • Rozmiar pliku : 10.8MB
  • Autor : Dimitry gluchovsky
  • Tłumaczyć : Pawel podmitko


Wyciągi z książki

   Nie powinienem tu być. Zbyt podekscytowany, żeby iść do domu, i zbyt pijany, żeby się powstrzymać – oto dlaczego jednak tu jestem. W parku wodnym Źródło.
Stąd, z mojej misy, wydaje się, że pływalnia zajmuje cały świat. Setki dużych i małych basenów Źródła wachlarzami kaskad wznoszą się ku ciepłemu wieczornemu niebu. Misy basenów połączono przeźroczystymi rurami. Winda z przebieralni wjeżdża na sam szczyt konstrukcji stumetrowym szklanym szybem, na którym opiera się cała ta fantasmagoria, i zatrzymuje się w obszernym basenie. A z niego wśród potoków spienionej wody można już spływać rozchodzącymi się na wszystkie strony rurami, od jednej misy do drugiej, aż znajdzie się taką, w której ma się ochotę zostać.
Każda wypełniona morską wodą misa pulsuje innym kolorem, w rytm muzyki rozlegającej się w jej wnętrzu. Nie ma tu jednak kakofonii: tysiące mis gra niczym ogromna orkiestra kierowana przez jednego dyrygenta i z tego wielogłosu wypływa symfonia. 
   Zarówno misy, jak i rury są przeźroczyste i kiedy patrzy się na nie z góry, wyglądają jak girlandy kwiatów na gałęziach drzewa wszechświata; gdy zaś spojrzeć z dołu – niczym chmary tęczowych baniek mydlanych unoszonych przez wiatr w stronę granatowego wieczornego nieba. Ich wielobarwne migotanie również jest zgodne, zsynchronizowane: okiście wiszących w pustce basenów, odwróconych szklanych kopuł, to przybierają ten sam odcień, to poprzez rury zaczynają sobie nawzajem przekazywać najpierw jeden, potem drugi kolor – jakby ogień biegł w górę po łączącym niebo i ziemię kryształowym baobabie. Stoi on pośrodku zielonego górskiego płaskowyżu otoczonego ośnieżonymi łańcuchami górskimi; słońce niby dopiero co skryło się za najdalszym z nich. 
   Oczywiście zarówno białe szczyty, otaczające pokrytą dywanem mchu wyżynę, jak i ciemniejące niebo to po prostu projekcje. Tego wszystkiego nie ma, jest tylko gigantyczny sześcienny boks, pośrodku którego postawiono hydromechaniczną konstrukcję z udającego szkło przeźroczystego kompozytu. Imitację dostrzegam jednak tylko ja, ponieważ dziś widziałem prawdziwe niebo i prawdziwy horyzont. Pozostali, rzecz jasna, nie mają obiekcji. Rozdzielczość i rozmiary ekranów są takie, że ludzkie oko nie jest zdolne odróżnić imitacji od rzeczywistości już z kilkudziesięciu metrów. A ludzie nie zaglądają za misterne płoty wyznaczające granice wygodnego samooszukiwania się.
Sam chcę uwierzyć w te góry i to niebo; i mam w sobie dość tequili, żeby granica między projekcją i rzeczywistością zaczęła się rozmywać. Kąpiący się w jaskrawych szmatkach zaznają przyjemności w misach basenów, podobni do sennych tropikalnych rybek w akwariach. Źródło to uczta dla oczu, ogrody świeżości, piękna i pożądania, świątynia wiecznej młodości.
   Nie ma tu ani jednego starca i ani jednego dziecka – klienci Źródła nie powinnidoświadczać najmniejszego moralnego i estetycznego dyskomfortu. Niech tamci mieszkają w swoich rezerwatach, gdzie nikogo nie kłopoczą ich odstępstwa od normy; szklane ogrody mają pozostać otwarte wyłącznie dla tych, którzy zachowują młodość i siłę


Prześlij komentarz

0 Komentarze